Poznański Problem
Poniższy post powstał w ramach projektu "BAJKI TYSIĄCA I JEDNEJ
POLKI" Klubu Polki na Obczyźnie, który dedykowany jest Karince oraz jej
siostrze Ali. Dziewczynki aktualnie nie mają możliwości by podróżować,
dlatego zabieramy je w baśniową podróż po świecie z dziecięcych snów.
BAJKI
TYSIĄCA I JEDNEJ POLKI
"Istnieje mapa
bez krańców świata - są na niej wszystkie kontynenty, miasteczka i wsie, ale
jako że zawieruszyła się w bibliotecznym dziale baśni, nabyła magicznych cech:
jeśli się na niej stanie, potrafi porwać ze sobą w najbardziej odległe miejsce.
Byli tacy, którzy próbowali przedostać się mapą na skróty na Wielką Rafę
Koralową u brzegów Australii, na szczyty Himalajów, a nawet do sklepu
obuwniczego dwie przecznice dalej. Te próby jednak kończyły się fiaskiem, bo
żaden ze śmiałków nie odkrył, że na wyprawę mogą wybrać się tylko dzieci.
Czternastoletnia Ala i jej ośmioletnia siostra Karina poznały także inny sekret
mapy - nie da się nią podróżować w pojedynkę. Dziewczynki dobrze wiedzą, że
trzeba razem usiąść na wygniecionym papierze i mocno złapać się za ręce i
dopiero wtedy otworzy się przed nimi droga. Dokąd tym razem? Jak zwykle tam,
gdzie ktoś na tę dwójkę będzie czekał. Tak jak tutaj."
Meeeee… Meeeeeee… - zabeczały koziołki pod
poznańskim ratuszem. Zdarzenie to niesłychane! Toż to one zwykły beczeć na
poznańskim ratuszu. A oto, tu niedaleczko, tuż za zakrętem u stóp dzielnej
bamberki koziołki w drodze do pracy znalazły dwie dziewczynki. Piękne panny
dwie. Jedna o ciemnych, ale krótkich włosach, które miękko otulały jej śliczną,
delikatną twarz. Druga z blond włosami tak długimi, że koziołkom aż się w
główkach zakręciło z wrażenia! Kosmyk mięciutkich włosów opadał na jej twarz i
ramiona. Koziołki bardzo uważnie przyglądały się spotkanym dziewczynkom. Od
tego przyglądania w końcu obudziła się pierwsza dziewczynka.
- aaaaaaaaaaa!!! – krzyknęła ciemnowłosa i
poderwała się na proste nogi
- meeeeeeeeee!!!! – odkrzyknęły koziołki, próbując
schować się jeden za drugim
- ććććććśśśśśś… - wymruczała blondwłosa
Gdy blondynka dalej
smacznie spała, reszta towarzystwa uważnie się sobie przyglądała.
- kim jeeeeeeesteś? – zabeczał jeden z koziołków
- Jestem Karina. A to jest moja siostra Ala. –
odpowiedziała dziewczynka.
- Witaaaaammmyyy w Poznaniu. My jesteśmy
Poznańskimi Koziołkami. Mmmmiiiiło nammmm meee...
- Jesteśmy w Poznaniu? Ojejku! To nasze miasto!
Dlaczego mapa nas tu przeniosła? Może się popsuła? Ala! Ala! Wstawaj już! Mapa
się popsuła! Jesteśmy w Poznaniu! Jak to się stało? Aaaaalaaaaa! No wstańże!
- Nie musisz tak krzyczeć. Już wstaję. –
odpowiedziała Ala, po czym dodała – oczywiście, że jesteśmy w Poznaniu! A kto
zostawił rogala świętomarcińskiego na mapie?
- ojej – zasmuciła się Karina
- Och! O jejku jejku! Skąd miałyście rogala? –
zapytały podekscytowane koziołki.
- ze sklepu – odpowiedziały chórem dziewczynki
śmiejąc się życzliwie.
- niemożliwe, nieeemożliwe… - beczały koziołki
kiwają główkami.
- Jak to niemożliwe? Przecież jesteśmy w Poznaniu!
Koziołki, nie pamiętacie? – zapytała Ala.
- Widać
dziewczynki, że dużo ostatnio podróżowałyście… Już Wam wszystko opowiadamy.
Usiądźcie wygodnie i otwórzcie uszy meeee… Stała się rzecz niesłychana! Ponury
Bumburito Antyrogallo podmienił przepis! I nikt nie może odtworzyć tego
właściwego! Najmądrzejsze z najmądrzejszych głów zjeżdżają do Poznania od
tygodni! Wszyscy poszukują zaginionego składnika i przepisy. Był tu detektyw z
Kraju Siedmiu Poszukiwaczy, a jak wiemy oni zawsze znajdują rozwiązanie, a teraz
nic! Wszystkim bardzo smutno. Wygląda na to, że jesteście ostatnimi osobami,
które smakowały naszych rogali… -rozbeczały się koziołki
Ala i Karina zasmuciły się bardzo. I nagle Karina
wykrzyknęła:
- no właśnie! Dopiero, co jadłyśmy nasze rogale! My
znajdziemy brakujące składniki! Zabierzcie nas do kuchcików.
Dziewczęta wskoczyły na grzbiet koziołków i wszyscy
wspólnie pogalopowali. Biegli slalomem pomiędzy przechodniami, omijali auta i wzbudzali
powszechne zainteresowanie. Gdy dotarli na miejsce dziewczynki z ważnymi minami
przyglądały się rogalom. Przez lupę analizowały każdy kawałek. Nawet odrobinę
wzięły do ust i smakowały, smakowały, smakowały… i wtem obie podskoczyły
wykrzykując
- mak!
- mak? – powtórzyli wszyscy zgromadzeni z
niedowierzaniem, a oczy ich urosły do rozmiarów monstrualnych.
- tak, tak, mak! Jakiego maku użyliście? – Zapytała
Karina
- no, tego co zawsze. Z tej oto beczułki. –
odpowiedział nieśmiało kuchcik
- zobaczcie, ten mak jest czarny a powinien być
biały! – powiedziała Ala, wskazując na beczkę. – Ponury Bumburito Antyrogallo
nie podmienił przepisu, podmienił mak!
Wszyscy doskoczyli do dziewczynek i ujęli je w
ręce. Podrzucali do nieba krzycząc „niech żyją! Niech żyją! Wiwat Ala i Karina!
Wiwat!”. I tak dziewczynki rozwikłały zagadkę. Gdyby nie one rogale
świętomarcińskie na zawsze zniknęłyby z kulinarnej mapy Poznania.
Piękna inicjatywa.
OdpowiedzUsuń