pizza, WRESZCIE!





Przepis na ciasto na pizzę otrzymałam od koleżanki z…Estonii. Poznałyśmy się w Wenecji, gdzie przez miesiąc razem mieszkałyśmy i jadłyśmy. Pewnego dnia zaserwowała nam prawdziwą włoską pizzę, a innego nauczyła mnie ją robić.
Estonka? Prawdziwą włoską pizzę? Coś zgrzyta? Niepotrzebnie. Przepis poznała od swojego chłopaka – PRAWDZIWEGO Włocha. Pizza wyszła smakowicie. Obiecałam sobie, że po przyjeździe do Rzymu wrócę do tego przepisu.
Wenecja była na przełomie sierpnia i września, dziś marzec, a pizza pojawiła się u mnie kilka dni temu…
Uwaga! Podane proporcje wystarczą na kilka porcji, sporych. Takich, że spokojnie nakarmiłabym mojego ulubionego brata i jego kolegów, nawet Damianka ;)
Jeśli nie macie pod ręką takiej armii pizzo-żerców ciasto można mrozić.

Potrzebujemy:
1 kg mąki
1 łyżeczka soli
1 op. drożdży
600 ml wody
Oliwa z oliwek


                     Wszystkie składniki polecam przygotować w pojemnikach, które da się łatwo obsługiwać, lub mieć pod ręką kogoś kto nam pomoże.

Przygotowujemy miejsce zbrodni. W ok 200 ml ciepłej wody rozduszamy drożdże. Niecały kilogram mąki wsypujemy na blat i rozcieramy mąkę w dłoniach, żeby nie było grudek- można też po prostu przesiąść mąkę przez sito. Robimy wgłębienie na środku, delikatnie posypujmy solą i wlewamy ostrożnie ok 200 ml wody. Następnie ręce smarujemy oliwą z oliwek i mieszamy. Gdy woda chwyci mąkę, znowu robimy wgłębienie i dodajemy wodę z drożdżami i zagniatamy. Gdy ciasto za bardzo klei się do rąk smarujemy je oliwą z oliwek. Zagniatamy tak długa aż ciasto stanie się plastyczne a ręce będą nam „więdnąć”. Jeśli czujemy, że ciasto jest za sztywne dodajemy odrobinę wody (wciąż mamy niewykorzystane 200 ml, ale to, że jest nie wykorzystane, nie znaczy, że musi zostać wykorzystane). Ważna jest konsystencja ciasta… żeby było miękkie, delikatne i bez widocznej mąki. Można od czasu do czasu rzucić z wysokości ciastem o stolnicę… Wszelkie wariacje dozwolone- byle bez przesady ;)

Gdy jest gotowe umieszczamy w misce i odstawiamy okryte ręcznikiem w ciepłe miejsce do podwojenia objętości na ok 2 godziny.

W międzyczasie sprzątamy… i ustawiamy piekarnik na ok 200 stopni. Z termoobiegiem? Hm.. mam piekarnik bez termoobiegu. Termoobieg robi się, gdy drzwi od piekarnika nie chcą się domknąć… Przykre, ale zabawne, choć bywa też frustrujące :P

Po dwóch godzinach wracamy z ciastem na stolnicę. Dobrze wciąż mieć pod ręką oliwę z oliwek. Pod ręką i na rękach.

Z miski wybieramy kawałek ciasta wielkości naszej dłoni. Formujemy delikatnie kulkę, po czym rozwałkowujemy.

Ciasto umieściłam eksperymentalnie na blasze lekko posmarowanej oliwą z oliwek, a dokładniej oliwą z oliwek, w której zaprawiałam suszone pomidory.
Posmarowałam sosem pomidorowym. Następnie ułożyłam prosciutto crudo i mozarellę, a całość lekko posypałam ziołami prowansalskimi. I do piekarnika. Na ile? Aż się ser roztopi, brzegi się kusząco zarumienią i będą przyjemnie miękko-kruche w dotyku.





I jak? Bardzo straszne?

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty